poniedziałek, 28 lipca 2014

Męska rzecz / Menswear

Czas na pierwszą szydełkową czapeczkę wykonaną specjalnie dla mojego dwumiesięcznego mężczyzny. Z jednej strony trochę mi smutno, że mając synka nie będę mogła poszaleć z kwiatuszkami i kokardkami, ale z drugiej... To duże wyzwanie robić szydełkowe czapeczki dla chłopczyka, jestem pewna że czeka już na mnie całe stado spidermanów, batmanów i innych supermanów, trzeba będzie się trochę bardziej wysilić i zaznajomić z tym towarzystwem.

Oto czapeczka-sowa wykonana z mięciutkiej włóczki akrylowej Elian Klasik na szydełku 3,5mm. Kolory ecru i chabrowy z dodatkiem żółtego, bardzo udane połączenie.




Pewną innowacją jest przymknięte oko ptaszyska, inspiracja zaczerpnięta z internetu



Na głowie malucha czapka wygląda uroczo, tylko że niedługo... będzie już za mała. Można to zatem potraktować jako wymówkę to zrobienia kolejnej :-)




Nie chwaliłam się jeszcze jaką niespodziankę sprawiła nam dwa miesiące temu E-Ciocia Sandra, czyli Greenfrog,  z okazji urodzin Piotrusia przysłała paczuszkę, która sprawiła nam ogromną radość!




Była w niej m.in. przeurocza czapeczka dla malucha (w letnie dni bardzo się przydaje) oraz coś dla mamy, czyli dla mnie! Aż mi się cieplutko w serduszku zrobiło i łezka popłynęła, kiedy otworzyłam paczkę, jeszcze raz dziękujemy Ci bardzo, E-Ciociu!

A tutaj, niczym rasowa Yummy Mummy chwalę się super modnym odcieniem na paznokciach, bardzo mi się podoba!



piątek, 25 lipca 2014

"Otul jesień' - 2. raport o stanie swetra

Z dużym opóźnieniem, ale jest - drugi raport o stanie swetra (już za kilka dni trzeba będzie przedstawić trzeci...) w ramach wspólnego dziergania i akcji "Otul jesień". Wciąż jeszcze można dołączyć, jeśli jakaś zagubiona szydełkowa dusza jeszcze nie znalazła drogi do szczegółów tej akcji, odsyłam TU.

Mojego swetra w kolorze ciemnej czerwieni nie przybyło dużo, aktualny udzierg przedstawia się następująco:



Jak widać, skończyłam już dolny dekor i zabrałam się za rzędy słupków. Na razie wszystko mi się zgadza wedle wzoru  i dobrze idzie, ale cała zabawa dopiero się zacznie - jakieś markery, odmierzanie, prawy przód, lewy przód, rękawy... Pachnie to dla mnie czarną magia, ale mam nadzieję, że podołam. CreaDiva tak łatwo się nie poddaje :-)

I jeszcze jedno zbliżenie




Widziałam, że współdziergatkom też świetnie idzie, jedna już nawet skończyła, skubana! ;-) Bardzo lubię oglądać Wasze sweterki, w różnych kolorach i na różnych etapach rozwoju. Wspólne dzierganie jest fajne - czuje się specyficzną więź!

Ja będę sobie spokojnie, pomalutku dziergać dalej, chociaż przyznaję, że robię to raczej zrywami, ponieważ zafascynowały mnie po drodze inne rzeczy. Pewnie nie spodziewalibyście się tego po mnie, ja sama się tego nie spodziewałam, ale zauroczyły mnie... róże:



dużo róż...


jeszcze więcej róż...



i na domiar złego jeszcze coś- koraliki...




Jak widać, nie jest ze mną dobrze, cierpię na chroniczny zespół nadmiaru pomysłów. Tak już mam...

czwartek, 24 lipca 2014

Wygrana w candy na blogu Barnaba Courtois

Nie chwaliłam się jeszcze wspaniałą nagrodą, którą wygrałam w rozdaniu na blogu Barnaba Courtois - proste przyjemności. Agnieszka, autorka bloga, zachwyciła mnie przysłanymi prezentami.

Zacząć trzeba od tego, że paczuszka była pięknie zapakowana, aż żal było rozpakowywać!



Patrzyłam i patrzyłam, a kiedy wreszcie ją rozpakowałam, oczom moim wytrzeszczonym ukazały się następujące prezenty:





Na szczególną uwagę zasługuje bezsprzecznie nieziemski naszyjnik, czegoś takiego jeszcze nie miałam okazji oglądać, a co dopiero posiadać! Jest bardzo oryginalny, przepiękny!



Pozostałe nagrody - bransoletki (w kolorze turkusowym, uwielbiam!), akcesoria do decoupage'u w postaci drewniano-wiklinowego serduszka i serwetek oraz pysznej czekolady również bardzo przypadły mi do gustu :-)

Serdecznie dziękuję Agnieszce za te śliczne upominki, a wszystkich zapraszam do odwiedzenia jej bloga, gdzie znaleźć można piękną, niepowtarzalną biżuterię oraz wiele innych wspaniałości!

sobota, 19 lipca 2014

Mój typowy dzień

Ostatni temat wyzwania "5 dni do nowego bloga" to: MÓJ TYPOWY DZIEŃ.

Ostatnio, kiedy byłam u fryzjera w ręce wpadła mi kolorowa gazeta typu "Show", numer bodajże z lutego. Przeczytałam w nim, że Anna Mucha urodziła drugie dziecko. Cały artykuł poświęcony był temu, jak sobie teraz radzi z dwójką dzieci na co dzień. Celebrytka wyznała np. "dzisiaj do godziny 13:00 zdążyłam zjeść śniadanie, wziąć kąpiel i nawet wypić kawę". Hmmm... Hmmm,  powiem tak: gdybym ja miała zrobić listę rzeczy, które zdążyłam zrobić dziś do 13:00, z pewnością byłby to najdłuższy wpis na moim blogu. A pragnę zaznaczyć, że od dwóch miesięcy też mam dwójkę dzieci i prowadzę dom zupełnie sama, absolutnie nikt mi w tym nie pomaga, jedni dziadkowie zapracowani, drudzy za daleko, a mąż przychodzi z pracy "zdechnięty". I co mam powiedzieć?

Mój typowy dzień wypełniony jest bezlitosną, niezbyt fascynującą rutyną. Codziennie wczesna pobudka, sprzątanie, pranie, prasowanie, odkurzanie, gotowanie... Nie ma sensu pisać ile co mi zajmuje, kogo to interesuje od której do której wywieszam na balkonie pieluchy albo ile trwa ugotowanie obiadu? Czy nie lepiej skoncentrować się na tych "jasnych" stronach codzienności?

Podchodzę zatem do tematu w nieco inny sposób, przedstawiam foto-story pt. "Mój typowy dzień, czyli w pogoni za czasem wolnym (który oczywiście poświęcam głównie na dzierganie)":

Przed południem, po wykonaniu szeregu niezbędnych czynności domowych (poranki są najgorsze, latam po domu jak kura bez głowy), wybieramy się na spacer. Na ławeczce na placu zabaw można złapać oddech i wydziergać coś małego:


(patrzcie, udało mi się nawet uchwycić ten błysk w szydełku ;-))

Potem powrót do domu i znowu rutyna. A po obiedzie, kiedy już dzieci nakarmione, gary pomyte, dom ogarnięty i dziatwa ucina sobie drzemkę, można szarpnąć się na wydzierganie czegoś na balkonie:



Kiedy dzieci się obudzą, znowu mam pełne ręce roboty aż do wieczora. A wieczorem, kiedy już potomstwo zmęczone, nakarmione i umyte śpi grzecznie w łóżeczkach wreszcie jest czas na chwilę relaksu na kanapie:


(tutaj mój "udzierg" swetra ze "wspólnego dziergania")

I tak wygląda mój typowy dzień. Ciekawe co by na to powiedziała Anna Mucha...

A TUTAJ dowiecie się, jak wyglądają typowe dni innych uczestników wyzwania.

piątek, 18 lipca 2014

Ulubiona ...

Kolejnym zadanym tematem w wyzwaniu na blogu Sen Mai jest: ULUBIONA KSIĄŻKA/ALBUM MUZYCZNY/FILM, DO KTÓREGO LUBIĘ POWRACAĆ.

Temat dla mnie dość trudny, ponieważ trudno mi wybrać tylko jedną książkę, jeden album i jeden film. Jest ich tak wiele! Może zatem skupię się na jednym zagadnieniu, ulubiona piosenka.



Bardzo lubię Stinga, wszystkie jego piosenki zaśpiewane charyzmatycznym, lekko zachrypniętym głosem. Ale jest jedna, którą uwielbiam i zawsze słucham jej z takim samym dreszczem przebiegającym po plecach. To najpiękniejsza piosenka na świecie. No, prawdopodobnie najpiękniejsza. No dobra, jedna z najpiękniejszych, ale dla mnie zawsze "the best" - "Desert Rose"



Nie znoszę teledysków. Moim zdaniem ogromnie ograniczają wyobraźnię, nigdy nie będę w stanie pojąć idei ich oglądania i  nigdy ich z własnej woli nie oglądam. Czy uwierzycie, że ten teledysk obejrzałam od początku do końca dopiero dziś? Polecam wysłuchanie piosenki z zamkniętymi oczami. Mnie wprawia w specyficzny rodzaj hipnozy, otumania jak słodkie perfumy, potrzebuję jej jak pustynia deszczu, jest niesamowita! :-)

Raz w życiu udało mi się być na koncercie Stinga w Warszawie. Byłam z przyjaciółką i było to dla nas wielkie przeżycie. Ona bardzo chciała, żeby nasz idol zaśpiewał "Roxanne", ja miałam nadzieję, że usłyszę "Desert Rose". Moje marzenie się spełniło :-)

A co lubią inni? O tym TUTAJ.

czwartek, 17 lipca 2014

10 rzeczy, które lubię...

Kolejnym fascynującym tematem w blogowym wyzwaniu "5 dni do lepszego bloga" jest : 10 RZECZY, KTÓRE LUBIĘ I 10 RZECZY, KTÓRYCH NIE ZNOSZĘ.

A zatem najpierw 10 rzeczy, które lubię... Ojej, tylko 10? Jest tyle rzeczy, które bardzo lubię, kocham i uwielbiam, że moja lista mogłaby być o wieeeele dłuższa. Oto one:

1. kolory - każdy z osobna i wszystkie razem. Pomimo faktu, że świat ciągle się zmienia i "idzie ku lepszemu", zauważam z żalem, że staje się równocześnie coraz bardziej szaro-bury. Pytam więc: "ludzie, gdzie są kolory?!"
2. szydełkowanie - chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości :-)


3. podróżowanie i poznawanie innych kultur
4. wiosna, wiosna i jeszcze raz wiosna!
5. frezje - moje ulubione kwiaty szklarniowe, dostawałam je często od ojca chrzestnego na imieniny, mój bukiet ślubny składał się z białych róż i kolorowych frezji



6. gorzka czekolada - najlepsza na świecie jest ta od Wedla
7. filmy z P.B. i P.B. sam w sobie


8. pierogi z kapustą - najlepsze są te mojej mamy
9. zapach świeżo parzonej kawy
10. chwile, kiedy wszystko mam w domu zrobione, dzieci śpią, a ja mogę oddać się mojej pasji
11. a przepraszam, miało być tylko 10 :-)


A teraz 10 rzeczy, których nie lubię... Aż 10? Staram się nie myśleć o rzeczach, których nie znoszę, więc szybko przemknę przez temat:

1. zima
2. marnowanie czasu
3. zamartwianie się na przyszłość
4. gotowanie
5. coca-cola i pepsi
6. kolendra
7. matematyka, fizyka i chemia
8. wczesne wstawanie
9. dym papierosowy
10. katar

 A co lubią inni? O tym TUTAJ

środa, 16 lipca 2014

Dlaczego bloguję?

Drugi temat wyzwania na blogu Sen Mai, a brzmi on: DLACZEGO BLOGUJĘ?

Najprostsza odpowiedź brzmiałaby: bo tak mi się podoba! :-) Ale gdybym miała się zastanowić...




Ech, kiedy ponad rok temu zakładałam tego bloga nie byłam pewna czy podołam, czy potrafię, czy ktokolwiek będzie chciał oglądać moje prace. I co? Dziś, nie chwaląc się, mam ponad 100 napisanych postów, 100 obserwatorów i ponad 28 000 "wejść", sama jestem w szoku! Znaczy, że jednak potrafię! Chociaż łatwo nie było i nadal nie jest, z różnych względów.

Przez pierwsze pół roku, kiedy wręczałam rodzinie i znajomym moje szydełkowe twory jako prezenty i wspominałam nieśmiało, że mam też bloga, obserwowałam ich zaskoczone twarze i  cierpliwie odpowiadałam na pytanie" "To ty też się takimi rzeczami zajmujesz? Myślałam/ myślałem, że to tylko twoja siostra..." Oj, długo mi zajęło przyzwyczajenie ich do faktu, że "ja też"  (w tym miejscu pozdrawiam serdecznie moją kochaną rodzinkę i wszystkich znajomych). Poza tym, nawet dziś jest kilka osób, które muszę w ten czy inny sposób przekonywać, że szydełkuję i bloguję OPRÓCZ, a nie ZAMIAST moich codziennych obowiązków (tutaj szczególne pozdrowienia dla mojej Mamy) :-)




Dlaczego zatem bloguję?Zaczęłam blogować, bo:

- chciałam udowodnić samej sobie, że potrafię
- potrzebowałam nowego zajęcia, które byłoby moim "oknem na świat", mając malutkie dzieci trudno bowiem wybrać się do kina, pobuszować po sklepach albo pojechać na wycieczkę, wynalazłam więc inne, stacjonarne hobby (szydełkową robótkę można w każdej chwili odłożyć, a bloga zawiesić bez szkody dla nikogo)
- trochę pozazdrościłam młodszej siostrze, która zawsze uchodziła za "tą uzdolnioną" (kocham Cię, Siostrzyczko!)
- nie mając bloga czułam, że omija mnie mnóstwo ciekawych wydarzeń, wyzwań, konkursów, akcji, wymianek, rozdań...
- wiedziałam, że blogowanie będzie na mnie działać motywująco - wiadomo, im więcej ma się do zrobienia, tym więcej się zrobi. Chęć dokończenia zaczętej szydełkowej serwetki motywuje mnie do szybszego rozwieszania prania i mycia podłogi, żeby móc usiąść do szydełka!
- miałam nadzieję nawiązania kontaktu z innymi, niezwykle uzdolnionymi w dziedzinie rękodzieła osobami. I tak się stało! (w tym miejscu szczególne pozdrowienia dla wszystkich moich blogowych koleżanek) :-)
- chciałam "rozkręcić" się w szydełkowaniu, udoskonalić i udokumentować swoje postępy, a tutaj mam wszystko w jednym miejscu - wspaniałe, inspirujące prace innych i kronikę moich (mam nadzieje nie takich strasznych) tworów
- pewnie jest tych powodów jeszcze więcej, ale teraz nie pamiętam :-)

A dlaczego inni też blogują? Tego możecie dowiedzieć się TUTAJ


poniedziałek, 14 lipca 2014

CreaDiva- historia nazwy mego bloga

Dawno nie brałam udziału w żadnym wyzwaniu, więc by dodać sobie skrzydeł postanowiłam wziąć udział w wyzwaniu "5 dni do lepszego bloga" organizowanego przez Ulę, autorkę bloga Sen Mai. Wszystkie szczegóły TUTAJ.



Temat na dziś: "HISTORIA NAZWY MEGO BLOGA"

Jak widać, nazwa mojego bloga nawiązuje bezpośrednio do mojego nick'a CreaDiva. A skąd ta nazwa? Cóż, ma ona podwójne dno, a zatem...

Dno pierwsze: nawiązanie to słowa "diwa"  (ang. diva). "Diwa" tak jak diwa operowa Maria Callas albo diwa filmowa Marlena Dietrich... Słowo "diwa" kojarzy mi się z piękną, elegancką, pewną siebie kobietą, która dodatkowo jest ponadprzeciętnie uzdolniona i podziwiana przez tłumy. Wybrałam taką nazwę ponieważ poniekąd chciałabym być diwą w świecie szydełkowania :-)




Dno drugie: nawiązanie do słowa "kreatywna" ( ang. creative). "Kreatywny" to pomysłowy, oryginalny, twórczy... Cóż, wśród moich licznych wad mam też kilka zalet, mianowicie uważam siebie samą za osobę kreatywną, co (mam nadzieję) udało mi się niejednokrotnie udowodnić na tym blogu. Od urodzenia byłam dość pomysłową istotą, a moja kreatywność osiągała apogeum kiedy jeszcze kilka lat temu pracowałam jako nauczycielka j. angielskiego. Moja najmłodsza uczennica miała 2,5 roku, a najstarsza 73 lata! Wyobrażacie sobie jaką kreatywnością trzeba się wykazywać, żeby codziennie przygotowywać ciekawe lekcje dla uczniów z takiego przedziału wiekowego? A ponieważ kreatywność ma wiele twarzy, tutaj na moim blogu udowadniam, że jestem kreatywna również w innym wymiarze, kreatywnie kreuję szydełkowe kreatury i świetnie się przy tym bawię :-)




CreaDiva to kreatywna diwa, CreaDiva to ja, czy się Wam to podoba, czy nie! ;-)

A TUTAJ możecie poznać inne ciekawe historie nazw blogów.

środa, 2 lipca 2014

Róża jest różą ... / Rose is a rose...

Zaróżowiło się u mnie ostatnio. Na potrzeby Różanej Wymianki, jako prezent dla Izy P. stworzyłam, och, pardon, poczyniłam taki oto różany komplecik:


Serwetka ze znanego i wykorzystywanego już przeze mnie nie raz wzoru, który pochodzi z gazetki Diana Robótki Ręczne 1/1994 (inne wariacje kolorystyczne m.im. TUTAJ), tym razem w kolorze białym z ciemnozieloną liściastą obwódką i czerwonym kwiatem 3D, który ma tu odgrywać rolę róży.




Do tego powstało kolejne ubranko na szydełko (dla chętnych więcej informacji jak je zrobić TUTAJ) oraz broszka-róża





Z miłości do różu i ściegu muszelkowego machnęłam też szaliczek z włóczki wełniano-akrylowej w bardzo delikatnym wrzosowym odcieniu, nieuchwytnym niestety dla mojego aparatu





W temacie róż powstały dodatkowo takie oto drobiazgi: zakładka do książki ozdobiona techniką decoupage, mydełko, kolczyki (sponsorowane przez moją zdolną Siostrę) oraz podkładki





Wszystko to i jeszcze kilka innych drobiazgów poleciało do mojej nowej blogowej koleżanki, której różane prezenty przypadły do gustu, z czego się bardzo cieszę :-)




A wiecie że to nie wszystko w temacie róż? Wpadłam ostatnio w prawdziwą różaną obsesję, niedługo pokażę wam jej szydełkowe objawy, jestem pewna, że wskazują na to, że wymagam leczenia ;-)

wtorek, 1 lipca 2014

Różana Wymianka - podsumowanie

Ostatnio wzięłam udział w Różanej Wymiance zorganizowanej przez Justynę, autorkę bloga some-part-from-my art. To była bardzo piękna wymianka! Tak piękna, że nawet dziś, kilka dni po otrzymaniu paczuszki od mojej wymiankowej pary nie mogę wyjść z zachwytu :-) A moją parą była Izabela P., która swoimi pięknymi, własnoręcznie szytymi dziełami zachwyca na swoim blogu Bunny Dreams.

W ramach wymianki przyleciał do mnie taki oto zachwycający anioł, który, jak widać, już się u mnie zadomowił i jest mu bardzo wygodnie


Anioł o imieniu Róża ma piękną suknię w fioletowe róże (mój ulubiony kolor) i wykonany jest z niezwykłą dbałością o szczegóły:



Oprócz tego, dostałam całe mnóstwo innych prezentów: niebieskie serduszko z wikliny papierowej, szydełkowe czasopismo (wspaniale, bo tego numeru jeszcze nie miałam!), szydełko, których nigdy za wiele, dwa kordonki w cudownych kolorach, aromatyczne herbatki o niespotykanych smakach, uroczą widokówkę z Bystrzycy Kłodzkiej, słodycze i kawę! Och, jakże się cieszę z tych wszystkich prezentów!




A na dodatek Iza dorzuciła jeszcze coś - dwa królisie! Zostały ochrzczone "Agatka" i "Piotruś" i są tak słodkie, że trzeba im było zrobić całą sesję zdjęciową









Izo, bardzo Ci dziękuję za wszystko, nawet nie wiesz jaką radość sprawiłaś mnie i moim dzieciaczkom! :-*

A oto co ja wysłałam do Izy w ramach Rózanej Wymianki, szczegóły innym razem:


"Otul jesień" - 1. raport o stanie swetra

Jak wiecie, przyłączyłam się do wielkiego wspólnego dziergania pod hasłem "Otul jesień" i podjęłam się wielkiego zadania, jakim jest wydzierganie wspaniałego, jesiennego sweterka (kto żyw władający szydełkiem niech dołącza do akcji, szczegóły TUTAJ) Szczerze mówiąc, na początkowo byłam trochę przerażona i miałam poważne wątpliwości czy podołam, ale wzięłam byka za rogi, jak to się mówi, i pierwsze koty za płoty :-)

Najpierw trzeba było dokonać koloru włóczki. Udało się. Tuż po długim weekendzie przyleciała do mnie taka oto paka:



Włóczka Drops Karisma, 100% wełna, bardzo miękka i cieplutka, muszę przyznać, że rzeczywiście ma w sobie dużo charyzmy. Osobiście, jeszcze nigdy nie miałam okazji dziergać z tak rasowego surowca, więc emocje tym większe! Kolor to ciemna czerwień, czyli czerwień, ale nie taka typowa czerwona, tylko trochę inna, bardziej wpadająca w bordo, ale nie do końca... Trudno wytłumaczyć, a zdjęcia nie oddają prawdziwego koloru, niestety, ale trudno...  Byłam niedawno na bardzo ciekawym wykładzie na temat analizy kolorystycznej i stwierdziłam, że w takim kolorze będzie mi zdecydowanie do twarzy :-) Zresztą wcześniej też to wiedziałam :-)

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie skusiła się na jakiś dodatkowe małe zakupki włóczkowe przy okazji...


A skąd to wszystko, zapytacie? Ano:



Z wielkim zapałem chwyciłam za szydło i zaczęłam dziergać wedle opisu do modelu,  a jako że zazwyczaj noszę rozmiar M, wybrałam właśnie ten trop. I to był zły trop, po kilku przerobionych rzędach zobaczyłam bowiem, że to chyba jakaś amerykańska rozmiarówka jest i tym co mi wyszło mogłabym omotać się kilka razy, zdecydowanie za duże, kurcze blade! Wszystko sprułam i zaczęłam od początku, tym razem obierając trop rozmiaru S. I jest o wiele lepiej. Oto co mi wyszło:


Jak widać, coś już widać :-) Zobaczymy jak będzie dalej. A tutaj jeszcze próby uchwycenia nieuchwytnego koloru 'ciemna czerwień'




A u współdziergatek widzę, że też już coś się wyłania! :-)

A, i jeszcze mi się przypomniało, że kiedyś pewna miła pani u której kupowałam włóczki przysłała mi link do filmiku o tym, jak łączyć ogonki włóczek za pomocą podwójnego węzełka, świetna sprawa! Mnie bardzo pomaga, może innym też się przyda






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...